Skład ilościowo-jakościowy jest następujący:
Katarzyna (Kacha) Drobot - śpiew
Marek (Bobby) Drobot - gitara basowa
Mariusz (Goru) Gorustowicz - gitara solowa
Andrzej (Trawa) Plewa - perkusja
Grają wspólnie już od Listopada 1995, kiedy to datuje się pierwsza wspólną próbę w domu Trawy na pożyczonych piecach, mikrofonach i różnej maści gitarach niepierwszej młodości. Początki były trudne, choć zapał początkowo trzech kolesi (jeszcze bez Kachy) był tak wielki, że postanowili swoje pięć groszy wrzucić do worka z muzą. Pierwszy publiczny występ zespołu datowany jest na lipiec 1996 roku na festiwalu Basowiszcza gdzie chłopaki z vocalem Gorego pokazali na co ich stać, gdy mają silną motywację do grania. Podobało się wszystkim do tego stopnia że zostali zmotywowani do jeszcze większego wysiłku przy pomyśle na muzę. Postanowili, że muszą mieć dobry i czytelny vocal (Goru już wymiękał) który może zdziałać wiele... i tak się stało. Po paru próbkach i namowach dołączyła do grupy Kacha która zmieniła częściowo dotychczasowy image i wizerunek grupy, poprzez delikatny, a zarazem nieprzejednany głos.
Ruszyli z kopyta, kawałek za kawałkiem, numer za numerem i na Basowiszczu 1997 mieli repertuar który spodobał się wszystkim na tyle, iż zdobyli 2 nagrody: Nagrodę Wójta Gminy Gródek - nagroda pieniężna (brak danych jaka suma) oraz nagrodę Radia Białystok (20 godz. sesji na nagranie materiału).
Było nieźle, było całkiem nieźle, a nawet super, więc zdopingowani spektakularnym sukcesem zaczeliśmy grać grać i jeszcze raz grać. Doszliśmy do wniosku ze jednak doping ów podziałał na nas zbyt dobrze i z wrażenia zrobiliśmy super szybkie kawałki, nie bacząc na wolniejsze, bardziej stonowane, a zarazem nie mające postaci ślimaka idącego pod górę....... Wiec powstawały wolne (ale nie flegmy) numery i zdecydowaliśmy się wziąć udział w festiwalu bardów: Bardowskaja Osień 1997 . Zagraliśmy jak zwykle na totalnym luziku – z dozą nieśmiałości – i traf chciał że się b.b.b spodobało dla większości więc zdobyliśmy główną nagrodę festiwalu. Radość sięgała granic, pojawiły się pierwsze wywiady, pierwsze wiadomości w mediach o nas nie licząc festiwalu Basowiszcza. Wtedy właśnie został wyemitowany w telewizji (obecnej trójce) pierwszy wywiad z nami – spiętymi do granic rockowcami, którzy stojąc przed kamerą bełkotali słowa nie mające sensu. Później była kupa śmiechu, a zarazem satysfakcja z pierwszej próby telewizyjnej, która w opinii wielu nie była taka zła, na jaką wydawać by się mogła.
Po całym roku bogatym we wrażenia i inne ciekawe koncerty zabraliśmy się do roboty nad nowym materiałem, z którym wystąpiliśmy na następnym Basowiszczu 98. W granicach roku pańskiego 1998, gdzieś we wrześniu weszliśmy do studia i przez 4 – dni w super skupieniu wyciskając z gitar, basów, perek i vocali ósme poty oraz cała inwencję z naszych ciał zrobiliśmy i nagraliśmy płytkę z której wówczas byliśmy zadowoleni na maxa (obecnie stosunek do niej mamy embiwalentny).
Każdy chodził, robił kopię u kumpli – ponieważ nie były wtedy tak popularne nagrywarki CD jak dzisiaj. Nazywaliśmy to promocją pożyczaj-słuchaj-opowiadaj i chwal-pożyczaj, czyli promowaliśmy w swoich kręgach ze wszystkich możliwych sił. Pukaliśmy również do nie jednych drzwi, ale te pozostawały wciąż zamknięte, bez nadziei że się w ogóle otworzą. Nie martwiliśmy się tym zbytnio ponieważ dewiza gramy nie dla kasy ale dla siebie oraz muzyka łagodzi nie jednego osiołka (shrek) była dla nas wyznacznikiem wszystkich kroków podejmowanych przez nas. Zakupiliśmy troszeczkę sprzętu do grania (Bobby nabył wzmacniacz, z którym się nie rozstawał nawet w nocy) Goru kupił gitarkę – którą z resztą nosił przy każdej możliwej i niemożliwej okazji. Kacha kupiła mikrofon, a Andzrzej zmienił jak zwykle komplet membran do perkusji........ Graliśmy od czasu do czasu na koncertach , zasilaliśmy konto co roku WOSP-u oraz wystąpiliśmy na meetingu wyborczym jednego lub wielu kandydatów...ale o tym tylko tyle.....
Rok 1999 przyniósł nam różne ciekawe momenty i granie w miejscach nader egzotycznych oraz całkiem normalnych. Graliśmy na zlotach (prawie pływające sceny) oraz w byłych magazynach z cementem...z Błękitnym Nosorożcem, Nostradamusem. Ni stąd ni zowąd zostaliśmy zaproszeni – w zupełnie nieoczekiwanym momencie - na koncert do Warszawy do Proximy. O tym kultowym miejscu słyszeliśmy dużo, ale to co tam prześlijmy (oprócz obsługi i kabli) można pisać tomy opasłych ksiąg i uczyć wielu pokoleń ludzi...! Było świetnie.
Ukazał się również o nas artykuł w gazecie XL, który do tej pory zasila ścianę jednego z członków THE DVERY .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz